Nastał klimat na klimat.

Moda. Niebezpieczna, bo niebezpiecznie płytka.

I sprowadzająca się do świadomościowej burzy wokół kilku sztandarowych tematów: plastik, deforestacja, ślad węglowy, globalne ocieplenie itp. To jednak jedynie namacalne, choć rzecz jasna bardzo ważne, symptomy rzeczywistych wyzwań wobec których stoimy.

Aby zaradzić nadchodzącej katastrofie, powinniśmy przedefiniować niemal wszystko, zaczynając od nas samych, od podstaw naszej tożsamości, tego, kim jesteśmy, my – uczestniczący w ewolucyjnym konkursie życia.

Potrzebna nam refleksja, ale i odwaga, aby wykorzystując nasz najpotężniejszy atut – ludzki umysł, umieć się, co paradoksalne, przeciwstawić własnej biologicznej naturze. Kogoś to zdziwi? Nie wątpię.

Tym, co generuje największy problem, jest skala populacji. Nie ma w tym jednak nic zagadkowego. Jak każdy gatunek, gdy natrafiamy na odpowiednie żródło energii i przy sprzyjających okolicznościach, namnażamy się bez granic. Katalizatorem naszej populacyjnej eksplozji był moment, w którym zaczęliśmy korzystać z kopalnych źródel energii, co pozwoliło nam wyjść poza źródła naturalnie nam przypisane. Węgiel i ropa rozszerzyły granice naszego rozwoju do skali zagrażającej planecie. Logicznym jest więc, że powinniśmy dla własnego trwania powstrzymać eksplozywny wzrost gatunku, a to jest sprzeczne z naturalnymi mechanizmami. Inaczej jednak, załatwi to za nas natura.

Populacja to miliardy ludzi, które muszą mieć pracę i które trzeba nakarmić. Stąd konsumpcjonizm. Każdy chce sprzedać swój towar, a wszyscy musimy nawzajem zapewnić innym i sobie zbyt jako konsumenci. Machina nie może się zatrzymać, bo jej zastój oznacza głód i wojny, nikt jednak nie wie jak sprawić, by raz rozkręcone koło zamachowe, wciąż nie przyspieszało.

Nasza dążność ku bogaceniu się nie jest kaprysem. To realizacja strategii przetrwania, w myśl której to silniejszy zwykle ma większe szanse. Bogactwo bowiem to substytut zwierzęcej siły. To prosta walka o dominację naszych genów, naszej rodziny, grupy, plemienia. Rywalizujemy więc każdy z każdym, co jest pozytywne rozwojowo, jednak generujące konflikt. Powinniśmy rywalizację zastąpić współpracą, co znów stoi w sprzeczności z instynktami, ale inaczej się nie da.

Wyzwaniem staje się globalna solidarność. Nikt nie jest w stanie policzyć, jakie straty dla środowiska generuje utrzymywanie obszarów nędzy, które niejako z pewnego automatu, stanowią rodzaj pompy tłoczącej populację. Gdy ludzie nie mają nic, ich jedynym zabezpieczeniem na przyszłość staje się rodzina. Im liczniejsza, tym lepiej.

Nic dobrego dla naszej przyszłości się nie wydarzy, gdy murem nie do przebicia będzie niska albo wręcz żadna świadomość, więc szansa na ratunek tego tonącego kawałka wszechświata, na którym żyjemy, jest globalny alert edukacyjny.

Prognozy są pesymistyczne, jednak nie jesteśmy całkowicie na przegranej.

Artyści to ludzie szczególnej wrażliwości, obdarzeni zdolnością dostrzegania tego, czego nie potrafią dostrzec inni. Artyści wizualni potrafią prostymi obrazami, przekazać złożone treści. Dziś muszą stanąć w awangardzie walki o wspólne przetrwanie.

/-/ Igor Morski

Powiązane wpisy na blogu

ZOBACZ WSZYSTKIE
ROBALE

Jestem. Imie jakiekolwiek.Z pewnego punktu widzenia wszystko jest proste, nawet wymierzalne.Wzrost, waga, kolor oczu, włosów..Z pewnego punktu widzenia. Jestem jednostką. Z pewnego punktu widzeniaOdtąd – dotąd.Akt urodzenia, szkoły, świadectwa.Rola – społeczna jakaś rola. Jestem kolonią.Kolonią wysoce wyspecjalizowanych komórek.Około 10 bilionów.Kiedyś przyszło mi do głowy pytanie: a co by się stało, gdyby rozebrać nas komórka po

WIĘCEJ...
Nastał klimat na klimat.

Moda. Niebezpieczna, bo niebezpiecznie płytka. I sprowadzająca się do świadomościowej burzy wokół kilku sztandarowych tematów: plastik, deforestacja, ślad węglowy, globalne ocieplenie itp. To jednak jedynie namacalne, choć rzecz jasna bardzo ważne, symptomy rzeczywistych wyzwań wobec których stoimy. Aby zaradzić nadchodzącej katastrofie, powinniśmy przedefiniować niemal wszystko, zaczynając od nas samych, od podstaw naszej tożsamości, tego, kim

WIĘCEJ...
Loading...